środa, 18 marca 2009

Wetzlar

Goethe miał nosa zaszywając się w tej niepozornej mieścinie. Wszak wystarczy wspomnieć, że szlajanie się po uliczkach starego miasta i podryw lokalnych Helg zaowocował mu jedną z największych katorg każdego ucznia liceum - "Cierpieniami młodego Werthera".
Tak więc dwieścia lat po Goethem, sam zdecydowałęm się poszwendać po Wetzlar. Godzina 12:24, Słońce w górze, orzeźwiający chłodek... - warunki w sam raz do ataku na starówkę.
Powyżej klasycznie już moje ulubione białe domki - Fachwerke (zwane w Polsce nie wiedzieć czemu murem pruskim). Chętnie bym kiedyś taki postawił w środku Warszawy - myślicie, że wpasowalby się w otoczenie?
Dla wszystkich spragnionych sztuki sakralnej nie mogło oczywiście zabraknąć katedry. Już się zaczynam z wolna przyzwyczajać, że takich katedr to w zachodnich Niemczech tyle co grzybów po deszczu; co się gdzie człowiek nie pojawi to prężą się, napinają i wręcz pozują do zdjęć. Ów przybytek na zdjęciu ma już, bagatela, prawie 800 lat.


A tu poniżej Schillersplatz - z czuwającym nad całym interesem orzełkiem.

Jedna z rzeczy, która mnie zaskoczyla w Wetzlar był niezykły spokój i praktycznie brak turystów. Wyobraźcie sobie, że zasuwałem po tych małych, krętych uliczkach i czułem jakbym był na ta starówce zupełnie sam!
Jednak nie ma to jak brak ludzi.
A, byłbym zapomniał. Nie wiem jak u Was ale tutaj już zaczyna się już "regularna" wiosna! Najdalej za 2 tygodnie wszystko tu będzie kwitnąć... Oj , już widzę, że w tym semestrze będą kłopoty z koncentracją nad ksiażkami ;)

poniedziałek, 2 marca 2009

Erytroleukemia

Po prawie pół rocznym pobycie w Giessen doszło do mnie wreszcie, że mieszkam w środku lasu. Co prawda podejrzewałem to obserwując zuchwałe zające, które po zmroku fikają w trawie przed moim budynkiem, ale dopiero teraz przekonałem się o skali zazielenienia Giessen. Prawie jak u mojego dziadka w, jak by to powiedzieli starzy, wypędzeni Niemcy, Landsberg auf Warthe. 

Zresztą, co ja tu Wam będę... 

Moje nieskrywane zadowolenie z siebie aż razi w oczy. A propos, spróbuj no tylko, palancie bez szkoły, jeszcze raz taki nieładny wpis zrobić.

A oto postać z jeden z niemieckich bajek dla dzieci, co to nie chciał dać sobie paznokci obciąć i dbać o fryzurę. Zgniął w okrutnych mękach.

A na koniec obiecany konkurs. Ile wykosztowałem się na tę figurkę kota zakupioną w IKEA?